środa, 14 lutego 2024

TG Sokół cz. I

 

Choć pierwsze kluby sportowe na ziemiach polskich zaczęły powstawać już w pierwszej połowie XIX wieku były to organizacje efemeryczne, które bardzo rzadko istniały dłużej niż kilkanaście lat. Trend zmienił dopiero Sokół.

 

W drugiej połowie XIX wieku Lwów był „stolicą” Polski. To tu koncentrowało się życie społeczno-polityczne narodu. Nie inaczej było ze sportem. Lwów przez kilkadziesiąt lat będzie pionierem i niekwestionowanym liderem rodzącego się polskiego sportu.  To właśnie w tym mieście 7 lutego 1867 powołano do życia Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. Ojcami założycielami będą głównie Klemens Żukotyński, Ludwik Goltental, Jak Dobrzański, Antoni Durski oraz major wojsk powstańczych z roku 1863 Jan Żaplachta-Zapałowicz. Polacy wzorowali się na utworzonym pięć lat wcześniej w Pradze Sokole czeskim.

mundur paradny

Pierwszym prezesem został w marcu 1867 roku dr Józef Milleret.

 

To jedna z unikalnych cech Sokoła. Towarzystwa są charakterystyczne tylko dla Europy środkowo-wschodniej. Oczywiście kluby gimnastyczne powstawały wszędzie, same Niemcy będą miały ich ponad 5 tysięcy jednak Sokół to coś więcej.  Założyciele nie ukrywali, że równie ważne co sport jest kształtowanie młodzieży w duchu patriotyczno-narodowym. Sokół to kwintesencja pracy organicznej.  W końcu po przegranym kolejnym powstaniu zrozumiano, że bez niej nie ma co marzyć o odzyskaniu niepodległości.

 

Oprócz ćwiczeń gimnastycznych od początku uprawiano też szermierkę. Dlaczego ten sport był ważny chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Pierwszym trenerem szermierki we lwowskim Sokole był Achilles Marie. Pierwszym zaś trenerem gimnastyki został w maju 1867 roku Wenanty Piasecki.

 

By odzyskać niepodległość naród musi być zdrowy. Działacze duży nacisk kładli na prawidłowy rozwój młodzieży.  Zgodnie z rzymską maksymą „mens sana in corpore sano” -w zdrowym ciele zdrowy duch. Było to o tyle ważne, że stan zdrowotny ludności miejskiej był opłakany.  Świadomość narodowa czy zdrowie to „nudne” elementy, którymi wcześniej nie zaprzątali sobie głowy różnej maści powstańcy.

Sidziba TG Sokół w Krakowie


 

Należy pamiętać, że sama nazwa „Sokół” w statucie organizacji znalazła się dopiero w 1869 roku.

 

Pierwsi działacze mieli w sobie dużo samozaparcia. Sokół od chwili powstania miał około 125 członków i przez ponad dekadę niewiele się w tej kwestii zmieniło. Społeczeństwo pozostawało obojętne. Sytuacja uległa zmianie dopiero pod koniec lat 70tych XIX wieku.

 

Od początku istnienia Towarzystwo prowadziło też działalność krajoznawczą. Organizowano wycieczki do Żółkwi, Krakowa czy Wieliczki. W 1868 roku wybrano się do Poznania.

Sokół wprowadził też zupełną nowość na ziemiach polskich. Chodzi o strój do ćwiczeń. Stało się to za sprawą Franciszka Hochmana w 1873 roku. Jednak dopiero w roku 1879 w 12 rocznicę założenia organizacji zdecydowano się ćwiczyć w strojach publicznie. Wywołało to oburzenie. Epatowanie odsłoniętymi ramionami uznano…. za promowanie nagości.  Choć strój do ćwiczeń nieco się zmieniał przez lata musiało minąć dużo czasu nim społeczeństwo zaakceptowało taki rodzaj ekshibicjonizmu. Oprócz stroju do ćwiczeń, który dziś nie wzbudza żadnych emocji Sokół posiada też mundur paradny. Już 16 listopada 1867 roku uchwalono jak powinien wyglądać jednak w początkowym okresie zaledwie kilka osób takowy posiadało dlatego 1870 roku uchwalono, że wszyscy członkowie Sokoła muszą posiadać jednolity strój.

 

Od 1881 roku rozpoczęto wydawanie „Przewodnika Gimnastycznego”, który wychodził aż do 1939 roku.

 W 1884 roku towarzystwo liczy już 440 członków.  To był rok przełomowy. We Lwowie wybudowano własny gmach zaś w Tarnowie i Stanisławowie powstały pierwsze gniazda poza stolicą Galicji. Od tego momentu wszystko nabiera rozpędu. W roku następnym powstają gniazda w Przemyślu, Krakowie, Kołomyi i w Tarnopolu. W 1887 roku założono gniazda w Jaśle oraz Nowym Sączu. W 1889 roku powstało gniazdo w Sanoku a w 1892 w Gorlicach.

Gniazda Sokole z Krakowa oraz Tarnopola ( https://kuriergalicyjski.com/odrodzony-polski-sok-w-tarnopolu/ ) są najstarszymi istniejącymi do dziś.  Zwłaszcza Krakowska organizacja była od początku ważna bo dała impuls do dlaczego rozwoju również poza Galicją. Zaowocowało to powstaniem w 1891 roku Towarzystwa w Cieszynie. Rok późnej założono gniazdo w Czerniowcach na Bukowinie. Gniazd było już tak wiele, że musiała powstać jednolita organizacja czuwająca nad całością. Dlatego 23 grudnia 1892 roku we Lwowie powołano „Związek Polskich Gimnastycznych Towarzystw Sokolich w Cesarstwie Austriackim”. Pierwszym prezesem w 1893 roku został były powstaniec, naukowiec i polityk lwowski Tadeusz Romanowicz, który pełnił te funkcję do 1897 roku.

Prezesi lwowskiego Sokoła:

1867-1871 dr Józef Milleret

1871-1886 dr Jan Dobrzański

1886-1893 Żegota Krówczyński


Związek Polskich Gimnastycznych Towarzystw Sokolich w Austrii:

1892-1897 Tadeusz Romanowicz

1898-1899 Antoni Dziędzielewicz

 

 

wtorek, 6 lutego 2024

Polonia Karwina - duma Zaolzia

PKS Polonia Karwina. Polska duma Zaolzia




Na terenie zamieszkałym w większości przez Polaków, ale administracyjnie należącym do Czechosłowacji, powstał klub, który po kilku latach działalności był drzazgą w oku władz i dumą polskich kibiców. I to w czasie trudnych politycznych relacji z południowym sąsiadem. Była niedziela, 13 listopada 1938 roku. W całym kraju obchodzono uroczystość odzyskania przez Polskę niepodległości. Rocznica był okrągła, bo dwudziesta. Ulicami kroczyły wojskowe defilady. Nie brakowało występów artystycznych. Sportowcy też świętowali.

 W najbardziej znany sobie sposób, na boisku. Z tej okazji w Warszawie przy ulicy Konwiktorskiej doszło do spotkania imienniczek, dwóch Polonii –- tej stołecznej i gości z Karwiny. Mecz miał charakter towarzyski. Warszawiacy wygrali 6:3. Ale przyjezdni pozostawili dobre wrażenie. „Kurjer Warszawski” pisał nazajutrz: „Zespół drużyny karwińskiej zaprezentował się optycznie nieźle. Ale ładnym akcjom brakło wykończenia. Wyróżniamy u ślązaków skrzydłowych i bramkarza”. Gra zapadła w pamięci jeszcze z kilku powodów. PKS Polonia Karwina zawitała do stolicy nieco ponad miesiąc po wkroczeniu wojska polskiego na Zaolzie, terenu spornyego pomiędzy Warszawą a Pragą. Zespół z Karwiny od lat krzewił polskość wśród tamtejszych mieszkańców. I pewnie dlatego został tak entuzjastycznie przywitany przez kibiców „Czarnych Koszul”. Reakcja publiki była tak nietuzinkowa, że sprawozdawca „Przeglądu Sportowego” zatytułował swój artykuł dość wymownie: Widownia Polonii zmienia zwyczaje dopingując gości. Dalej tak pisał: „Po raz pierwszy zdarzył się fakt, że na boisku przy ul. Konwiktorskej, publiczność dopingowała nie swoich pupilów, a ich przeciwników. To najlepiej świadczy z jakim sercem przyjęto sympatycznych piłkarzy z Zaolzia”. By zrozumieć symbolikę tego piłkarskiego pojedynku, trzeba cofnąć się około dwadzieścia lat wstecz… 

 Konflikt o Zaolzie Na kilka dni przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości, 5 listopada 1918 roku, lokalne rady narodowe, polskie i czeskie, na Śląsku Cieszyńskim doszły do porozumienia, by nowe granice państw wyznaczyć wedle kryterium narodowościowego. A Zaolzie w większości zamieszkiwała ludność polska. Był to też obszar bogaty, choćby w kopalnie węgla kamiennego i z gospodarczego punktu widzenia, cenny. Praga nie akceptowała takiego rozwiązania. W styczniu 1919 roku rozpoczął się konflikt zbrojny o te ziemie. W rolę mediatorów włączyły się państwa zachodnie i koniec końców ustalono nowe granice. Śląsk Cieszyński podzielono, a wieloetniczna Karwina znalazła się po czesko-słowackiej stronie. Konflikt o Zaolzie, przez całe dwudziestolecie międzywojenne, był kością niezgody pomiędzy oboma państwami. Polacy mieszkający na tych terenach byli szykanowani i prześladowani. Prowadzono wobec nich politykę asymilacyjną. I w takich warunkach, można by rzec w samym środku ogniska, zaczął działać klub Polonia Karwina. Zarząd, który tchnął nowe życie Polski Klub Sportowy Polonia Karwina powstał w sierpniu 1919 roku jako sekcja miejscowego „Sokoła”. Niemniej w monografii z okazji piętnastolecia istnienia za oficjalną datę powstania podaje się 21 listopada 1920 roku. Przez lata funkcjonowało w klubie dziewięć sekcji, choć pierwsze kroki łatwe nie były: „Trudne były jego początki. Jak zwykle. Praca nie miała ciągłości. Zarząd klubu w braku lokalu –- nawet najskromniejszego –- odbywał swe zebrania pod gołym niebem. Niezbyt równy kamień zastępował stół obrad, a zielona murawa stołki. Może niektórzy pamiętają te czasy. Zebrania te urządzano najczęściej przy Doleżalu...” – pisano przy okazji trzydziestolecia powstania klubu. Klub przyjmuje barwy biało-czerwone, nawiązujące do symboli Polski. Zrzesza głównie ludność polską, która wobec politycznych decyzji, została włączona do Czechosłowacji. Kultywuje polskie tradycje i rozwija się.

 W 1922 roku rozgrywa osiemnaście spotkań na terenie Śląska. Ma też w swoim posiadaniu sprzęt sportowy, który „stanowią: 2 garnitury koszulek (22 sztuki), 20 par spodenek, 11 par pończoch, 13 par butów, 4 płaszcze piłki nożnej, 2 dętki, 1 pompka, oraz 2 przyrządy do sznurowania piłki". Przychodzą też pierwsze sukcesy sportowe. Polonia Karwina wygrywa ligę okręgową w 1921, 1923 i 1928 roku i gra w fazie finałowej mistrzostw Czechosłowacji. I nagle przychodzi czas zastoju. W latach 1925-1926 biało-czerwoni z Karwiny rozgrywają raptem kilka meczów. Do tego szeregi klubu opuszczają kolejni członkowie. Następne dwa lata nie są lepsze. Na domiar złego umiera prezes, p. Paździora, a finanse są w opłakanym stanie. Po głowach pozostałych działaczy chodzi nawet myśl, by Polonię rozwiązać. I przychodzi rok 1929, a wraz z nim zebranie, które powołuje nowy zarząd. Ten rusza do wytężonej pracy. „Poloniści” rozsyłają do organizacji i klubów w Polsce listy z prośbą o wsparcie. Prośby, warto dodać, skuteczne. Klub odłącza się również od „Sokoła”. Świeży pogląd i zapał sprawiają, że rośnie liczba jego członków. Działacze dążą też do otwarcia własnego boiska. „Po znacznych wysiłkach Zarządu, opartego na interwencjach p. burmistrza Karwiny dra Olszaka Wacława, zyskano dogodny teren od dra Larischa obok dworca kolejowego. Teren ten najęto na okres 10-ciu lat za roczną opłatą Kć 3.000” – pisano w monografii. Początek lat 30. to czas, gdy Polacy w Karwinie mogą czuć dumę ze swojego klubu. Zespół gra mecz towarzyski z Garbarnią Kraków, mistrzem Polski z 1931 roku. Co prawda przegrany, ale jednak! Zdobywa też puchar miasta. Drużyna piłkarska jest wzmacniana kadrowo, dzięki czemu może już w 1933 roku konkurować choćby z Ruchem Hajduki Wielkie, przyszłym mistrzem Polski (wygrana 4:2). Rok później zespół zdobył tytuł mistrza Cieszyńskiej Żupy Footballowej, awansując do Dywizji Morawsko-Śląskiej. Dobrze wiodło się też młodzieży. Te sukcesy przyciągały ludzi – i to w tysiącach - na trybuny. Ale gdzie upatrywać ich przyczyny, prócz bardzo dobrego zarządzania? Albert Suski: „Dawne to zdają się być lata; ale pamiętam je dobrze. Któż ze starych sympatyków nie pamiętałby tych lat? Polonia jest w doborowym towarzystwie klubów «dywizji» morawsko-śląskiej. Graczy zazdroszczą jej nawet zespoły ligowe. Bo, jest czego zazdrościć. Chłopcy reprezentują nie tylko wysoki poziom gry, ale –- co jest równie ważne –- wysoki poziom moralny. To prawdziwi sportowcy.” Igrzyska polonijne i niesprawiedliwość W 1934 roku w Warszawie rozegrana została pierwsza edycja Polonijnych Igrzysk Sportowych. Wydarzenie to było okazją do sportowej rywalizacji pomiędzy Polakami mieszkającymi poza granicami kraju. 1 sierpnia na warszawskim stadionie Wojska Polskiego zjawiło się trzynaście reprezentacji. Wśród nich byli piłkarze Polonii, którzy reprezentowali Czechosłowację. Zawody te rozpoczął swym orędziem prezydent Ignacy Mościcki. Potem uczestnicy przemaszerowali w uroczystym pochodzie. I do 5 sierpnia rywalizowali o tytuły. Turniej futbolistów odznaczył się dużą kulturą gry, zawodników nazwano wręcz „dżentelmenami”. Piłkarze z Karwiny rozpoczęli zmagania od wysokiego zwycięstwa z Austrią (8:0). Później wygrali półfinał z Rumunią (4:2), by w finale pokonać Niemców (2:0), wykorzystując błędy bramkarza. Jego vis-à-vis, Józef Matejko, wspominał już po wojnie: „"Byliśmy zdecydowanie najlepsi spośród wszystkich zespołów piłkarskich z różnych krajów świata: Rumunii, Francji, Niemiec, Łotwy, Litwy i innych, tak europejskich, jak i zamorskich. Bawiliśmy wtedy w Warszawie przez 3 tygodnie.”".7 Radość po sukcesie zapanowała nie tylko wśród graczy. Świętowali i kibice, którzy pozostali na Śląsku Cieszyńskim. W artykule „Naszego Kraju” jeden z nich pisał tak (pisownia oryginalna): „Jakech sie dowiedziol, że nasi chłapcy sóm na piyrwszym miejscu, toch hnetka żech se zaszeł do polskigo cieszyna se wypić monopolki na ich zdrowi”. A w Karwinie, na dworcu kolejowym wygranych witały tłumy. To też pewien symbol… Dwa lata później piłkarze zanotowali kolejny, bardzo znaczący wyczyn. Ugrali sobie awans do Ligi Morawsko-Śląskiej, przedsionka najwyższych rozgrywek czesko-słowackich. I w tamtej kampanii na własnej skórze przekonali się, jak bardzo kwestia narodowa może wypaczyć boiskową rzeczywistość. Biało-czerwoni z Karwiny spotykali się z niesprawiedliwością. Karano ich walkowerami, przeciwnicy grali wobec nic bardzo fizyczny futbol, a sędziowie gwizdali zwyczajnie przeciwko. Po jednym z meczów oceniono pracę arbitra: „Popsuł jednakże wysoce nieudolny i stronniczy sędzia Majdl. Osobnik ten wziął piszczałkę do ust z wyraźnym celem dopomożenia gościom do zwycięstwa.” Na jakiś czas nawet zawieszono klub. „Decyzja była pochopna i niesprawiedliwa. Kosztowała Polonię utratę wielu cennych punktów. Zajmowała ona pierwsze miejsce w «dywizji»; decyzja władz piłkarskich okazała się mocniejszą niż strzały napastników drużyn, rywalizujących o palmę pierwszeństwa. Każdy mecz Polonii kończył się «na sucho» — «walkowerem»”. Ekscesy i likwidacja Polonia z ligi spadła, inaczej być nie mogło.

 Po zajęciu Zaolzia przez wojska polskie w marcu 1939 roku drużyna stanęła do rywalizacji w śląskiej A-klasie. We wrześniu przyszła wojna i futbol zszedł na dalszy plan. W czasie II wojny światowej zginęło wielu „"Polonistów”". W Oświęcimiu zginął długoletni sekretarz Ernest Kubieńka, jeden z tych, którzy w latach 30. wyciągali klub z tarapatów.

 Po 1945 roku biało-czerwoni starali się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Karwina znów była miastem czechosłowackim. Trudności było wiele, ale klub zapraszał na mecze do siebie zespoły z Polski. Seniorzy grali w cieszyńskiej żupie, a w 1947 roku na murawach pojawiła się drużyna juniorów. Tyle że już rok później, w październiku 1948, w oczy Polonii zajrzała realna groźba likwidacji… W meczu ligowym doszło do zamieszek, w których ucierpiał sędzia. „Sport i Wczasy”, tygodnik, który wiele miejsca poświęcał sportowi polskiemu w Czechosłowacji, relacjonował: „Na boisku Polonii w Karwinie doszło do niemiłego iIncydentu, kiedy rozgoryczeni błędnymi i stronniczymi decyzjami sędziego Warkoczka, widzowie wtargnęli po zakończeniu meczu na boisko i poturbowali go. Główną winę ponosi tu Cieszyńska Żupa Piki Nożnej, ponieważ wydelegowała do tak ważnego meczu tak nieudolnego arbitra, który już przed kliku tygodniami spowodował podobne ekscesy na boisku Sokoła Czeski Cieszyn (również w meczu z Meteorem Orłowa).” Po tych wydarzeniach, w następnych ligowych kolejkach, Polonię karano walkowerem. Cztery lata później decyzją władz czeskich PKS Polonia Karwina i inne kluby polskie została ostatecznie rozwiązana. Nigdy nie udało się jej wskrzesić. A była klubem, który w dwudziestoleciu międzywojennym był dumą Polaków na Zaolziu… 

 Opracowanie: Tomasz Sowa
baza.polonika.pl