Choć za oknem w tym roku wyjątkowo tego nie widać wciąż
mamy zimę a sezon w sportach zimowych przekroczył półmetek.
To dobra pora by podsumować nasze dotychczasowe osiągnięcia.
Nie będę omawiał każdej dyscypliny z osobna bo nie mam
czasu przyjrzeć się każdej z nich. Podsumuje wiec stan sportów indywidualnych
które mam okazję śledzić.
Biatlon
Ciekawa dyscyplina. Połączenie biegów ze strzelaniem.
Jedna z niewielu konkurencji gdzie nie musimy się wstydzić. Przynajmniej jeśli chodzi
o panie. Wśród panów jeśli nie liczyć reprezentującego Litwę Karola
Dombrowskiego punktował tylko jeden Polak Grzegorz Guzik. Po 15 do tej pory rozegranych
zawodach był w stanie zgromadzić tylko 25 punktów w klasyfikacji pucharu
świata. Paniom idzie znacznie lepiej. Mamy naprawdę solidną żeńską ekipę. Kinga
Zbylut uzbierała do tej pory 56 punktów. Natomiast Kamila Zuk (181 punktów) i Monika
Hojnisz-Starega (271 punktów) są tuż za ścisłą czołówką zajmując często lokaty
w pierwszej 10tce. Od kiedy pamiętam naszą bolączką zawsze było słabe
strzelanie. Początek sezonu potwierdzał tę regułę. Jednak już po kilku startach
udało się wejść na wyższy poziom i nasze panie nie pudłują częściej niż
czołówka. Dyscypliną zarządza polski związek biatlonu, który w mediach społecznościowych
jest aktywniejszy od znacznie większego kuzyna czyli PZN. Można odnieść wrażenie, że bardziej im się chce.
PZN
Polski Związek Narciarki. Zimowa potęga. Ma pod swoimi
skrzydłami wiele dyscyplin a nad wszystkim czuwa Apoloniusz Tajner.
Biegi Narciarskie.
Wbrew pozorom biegi w Polsce mają podobna tradycję i nie
mniejsze sukcesy niż skoki narciarskie. Niestety obecnie tego nie widać. Gdy królowała
nam przez długie lata Justyna Kowalczyk PZN nie wykorzystał jej sukcesów a
pieniądze zwyczajnie gdzieś przejadł. Justyna wielokrotnie krytykowała PZN
choćby za brak wsparcia w jej walce z astmatyczkami z Norwegii. Gdy walczyła o kryształową kulę przyciągała
miliony przed telewizory. Taka widownia oznacza dodatkowe pieniądze dla
związku. Pieniądze które można było zainwestować. Zawodnik ma tyle ile sobie
wybiega plus ewentualne reklamy. Co robił związek przez te wszystkie lata? Głównie
nic. Polski Związek Narciarski od lat
przypomina Polski Związek Skoków Narciarskich. Inne dyscypliny są jakby na marginesie.
Na efekty długo czekać nie trzeba było. Najlepszy z Polaków Dominik Bury zgromadził do tej pory
69 punktów. Dla porównania najlepszy Brytyjczyk ma punktów 60 a biegi na
wyspach to całkowita egzotyka. Wśród pań jest jeszcze gorzej. Liderką naszej
kadr jest 19 letnia!! Izabela Marcisz, która do tej pory zgromadziła całe 2
punkty w klasyfikacji generalnej. Promykiem nadziei jest… Justyna Kowalczyk,
która wzięła się za trenerkę. Izabela Marcisz to podobno duży talent ale na
jakieś wymierne efekty musimy jeszcze trochę poczekać. Pytanie nasuwa się
jednak inne. Jak PZN mógł dopuścić do sytuacji by po odejściu Kowalczyk karda
opierała się na zawodniczce która ledwo skończyła juniorskie starty?
Narciarstwo alpejskie
Gdyby nie to, że niedawno rozegrano mistrzostwa polski można
by odnieść wrażenie że w Polsce nikt nie uprawia tego sportu. Medale rozdano więc
ktoś tam jeździ. Jest jednak tragicznie. O jakichkolwiek sukcesach nie ma mowy
bo w pucharze świata nie startuje
dosłownie nikt! Mówimy tu o dyscyplinie gdzie podczas pierwszego zjazdu możemy oglądać
nawet 70ciu narciarzy. Mamy więc nie tylko reprezentantów Czech czy Słowacji
ale też górskiej Białorusi czy takie potęgi zimowe jak Madagaskar lub Kenia. Polaków
jednak brak. Brawo PZN!
Szczepan Kupczak |
Kombinacja norweska
Na początek ważna uwaga. Tłumaczenie nazwy tego sportu
powierzono chyba osobom odpowiedzialnym za tłumaczenie tytułów amerykańskich filmów.
Nie jest to bowiem żadna kombinacja norweska tylko nordycka. Ot taka drobna
różnica.
Kombinacja to ciekawy i trudny sport. Połączenie skoków
narciarskich i biegów. Mamy dwóch etatowych reprezentantów. Pierwszy Adam
Cieślar nie punktował jeszcze w tym sezonie. Jest dobrym biegaczem ale fatalnym
skoczkiem i nigdy nie zdołał odrobić straty ze skoków w biegu na tyle by
zapunktować. Drugi Szczepan Kupczak jest przeciwieństwem Cieślara. Naprawdę
dobrze skacze ale zazwyczaj dużo słabiej biegnie przez co póki co zgromadził
tylko 35 punktów na swoim koncie.
Skoki narciarskie
Teoretycznie wszystko jest wspaniale. Mamy trzech wielkich
skoczków. Zwycięstwa sypią się jak z rękawa. Jeśli jednak zajrzymy w metrykę
okaże się że nasze gwiazdy wkrótce będą kończyć kariery a następców nie widać. Pozostali,
młodsi mają problem z załapaniem się do drugiej serii a juniorzy nie wykazują mistrzowskich
ambicji. O przyczynach takiego stanu rzeczy w podsumowaniu.
Saneczkarstwo
Dyscyplina reprezentowana przez Polski Związek Sportów
Saneczkowych. Cud, ze w ogóle ktoś Wśród jedynek
męskich reprezentuje nas Mateusz Sochowicz. Wśród dwójek mamy parę Wojciech
Chmielewski, Jakub Kowalewski. Zazwyczaj plasują się w środku stawki choć
według zagranicznych komentatorów są parą z potencjałem. Musieli by tylko
więcej trenować.
Mateusz Szochowicz |
Bobsleje i skeleton
Podobna sytuacja jak w saneczkarstwie. Brak pieniędzy,
brak toru. Zawodnicy jeśli w ogóle startują to tylko w Europie. Nie stać ich na
wyprawy do Ameryki czy rosnącej w siłę Azji. O polskim związku Bobsleja i
skeletonu zrobiło się głośno na początku sezonu. Związek usunął kilku
zawodników i zawodniczek. Oficjalnie z powodu bardzo słabych wyników. Wydaje
się jednak, że za tą bardzo nieładną decyzją stały po prostu względy finansowe.
Związku nie było stać na ich utrzymanie.
Lepiej nie będzie
Sytuacja w polskich sportach zmienia się jednak bardzo
powoli. Tak powoli, że można tych zmian czasem nie zauważyć. Jesteśmy podobno dwudziestą którąś tam
gospodarka świata. Rozwijamy się. Szanują nas. Jesteśmy zielona wyspą. Można wybrać
dowolne określenie poprawiające nam humor. Tymczasem… pod wieloma względami
jest u nas gorzej niż było za PRLu czy II RP. Nie posiadamy ani toru
saneczkarskiego ani bobslejowego bo nas nie stać. W PPRLu mieliśmy oba. W
Karpaczu przymierzano się podobno do odbudowy toru bobslejowego ale wszystko
rozbiło się o pieniądze. Wyszło więc na to, że zamożnej Polski na taki tor nie stać
ale za stać biedną Łotwę. Tak tak Łotysze maja własny tor na którym często trenują
Polacy…jak zapłacą.
Poza pieniędzmi główna przyczyną naszej słabości jest
połączenie indolencji związków typu PZN z polską biurokracją. Lubimy się chwalić
zawodami wysokiej rangi typu skoki w Zakopanem a gdzie umyka nam sport
amatorki. Tymczasem sukces zawodowców zależy od masowości sportu amatorów i młodzieży.
Związki musza naciskać na ministerstwo sportu (czego nie robią) na pozbycie się
biurokracji w sporcie. Wszystko musi być maksymalnie uproszczone. Muszą kłaść
nacisk na promocje swoich dyscyplin. Muszą dosłownie wejść do szkół. Co stoi na
przeszkodzie by na lekcjach WFu zamiast piłki nożnej były tez biegi narciarskie
na przykład? Poza biurokracją i brakiem chęci ze strony włodarzy nic.
PZN jako największy zimowy związek musi naciskać na
polityków zarówno regionalnych jak i ogólnokrajowych i żądać poprawy infrastruktury
bo w roku 2020 wygląda to troszkę jakby polskie góry ograniczały się do okolic
zakopanego. Jak to jest możliwe, ze przed wojną mieliśmy skocznie narciarskie w
Wilnie, we Lwowie czy w Warszawie a obecnie nie ma jej np. w Karpaczu. To znaczy
skocznia stoi ale od lat jest nie do użytku. Dlaczego PZN nie promuje biegów narciarskich
poza górami np. na Suwalszczyźnie czy na Podlasiu? Biegać można nie tylko z
widokiem szczytów w tle. Przekonał o tym wszystkich Wojciech Fortuna, który od kilku
lat w okolicach Suwałk (gdzie zakotwiczył) organizuje cieszące się coraz
większa popularnością zawody w biegach narciarskich
właśnie.
Dał nam przykład…Słoweniec
To właśnie małe kraje typu Łotwa czy Słowenia powinny
być dla nas przykładem. Teoretycznie mają potencjał porównywalny z potencjałem
stolicy Polski. W praktyce bija nas na głowę. Łotyszom tor wystarczył by stać
się absolutną światową czołówka w bobslejach i skeletonie. Słoweńcy są solidnymi
średniakami w zasadzie w każdym sporcie zimowym. Wszędzie ich pełno. Z dużej liczny
solidnych zawodników regularnie punktujących w zawodach pucharu świata od czasu
do czasu wyrastają gwiazdy. Fanów skoków
nie musze przedstawiać klanu Prewców. Kto oklaskiwał Justynę Kowalczyk ten wie
że rywalizowała nie tylko z Norweżkami ale też z Pertą Maidić.
Jeśli nie pójdziemy droga Słowenii za 20 lat pozostaną
nap wspominkowe programy o tym jak to kiedyś Kamil Stoch zdobył dla nas ostatni
medal olimpijski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz